środa, 26 stycznia 2011

Wyprawa do Krainy Duchów w Parku Krugera

Park Narodowy Krugera kojarzy się wszystkim z rozległymi sawannami z beztrosko żerującymi afrykańskimi zwierzętami. W czasie jednej z wypraw odwiedziliśmy historyczne miejsce zwane Thulamela, współcześnie uważane za miejsce zamieszkania rodziny królewskiej.

Prowincja Limpopo w Republice Południowej Afryki to kraina legend, kiedy zaczniesz słuchać mówionej historii tych terenów przekazywanej z pokolenia na pokolenie, usłyszysz wiele kontrowersyjnych opinii, dowiesz się o wojnach pomiędzy szczepami, o czarach i o przodkach cały czas kontrolujących codzienne życie.

Przykładowo, do tej pory opowiadana jest historia rozłamu jaki nastąpił jakieś 100 lat temu w szczepie Tsonga. Duża grupa osób zaczęła ignorować wodza, po krwawej walce przeniosła się w kierunku dzisiejszego Mozambiku i nazwana została "ci, którzy zostawili swoje dzieci" (Ma-shiya-ngani) czyli chodzi tutaj o szczep Shaangan. Istnieje też klan Tshivase, którego pochodzenie zawdzięcza się wodzowi Tshivase midi ya Vathu (ten, który pali domostwa ludzkie). Przyszedł on z północnej strony rzeki Limpopo, rozprawił się brutalnie z lokalną ludnością, zajął ich domy i ogłosił się wodzem.

Thulamela to pełne tajemnic miejsce na terenie Północnego Parku Krugera. Nie zyskało ono takiej popularności jak wpisane na listę UNESCO Mapungubwe, ale jest ważnym miejscem archeologicznym odkrywającym początki szczepów Shona i Północnego Venda. Podobne tego rodzaju archeologiczne dowody znaleziono w Mukumbani, Dzata i w ruinach Dhlo Dhlo.

Izolacja rodziny królewskiej nastąpiła po raz pierwszy w Mapungubwe, przeniosła się do Great Zimbabwe i Khami obok Bulawayo i w końcu doszła do Thumela, zanim te grupy etniczne przeszły bardziej na południe, niosąc ze sobą nowatorską wiedzę w sposobach budowania pałaców dla władców i kształtowania hierarchii społecznej.

W czasie naszej wyprawy do Krugera wjechaliśmy do parku przez bramę Pafuri. Jechaliśmy niecałe 25 km przez okoliczny busz i dotarliśmy do miejsca piknikowego stworzonego kilka kilometrów przed ruinami. Tam spotkaliśmy się z lokalnym przewodnikiem o imieniu Erik. Dzięki jego barwnym opowiadaniom poznaliśmy w skrócie historyczny zarys tego miejsca żeby lepiej zrozumieć niektóre fakty dotyczące Thulameli.

Badania archeologiczne sponsorowane były przez Goldfields Fundation, NORD, Department of Environmental Affairs and Tourism, Uniwersytet Wits, Uniwersytet Pretorii i Thulamela Trust.

Tak jak w innych tego rodzaju społecznościach, elitarna grupa sprawująca władzę powoływała króla dzięki łączności z duchami przodków. Przez sprawowanie dobrych rządów, rozwój cywilizacji szybko przewyższył osiągnięcia innych afrykańskich szczepów. Prowadzono nawet handel z arabskimi kupcami ze wschodniego wybrzeża. Prawdopodobnie Thulamela była odpowiednikiem zamku, zbudowana z kamieni bez użycia zaprawy, należąca do jednej z grup migrujących przez rzekę Limpopo z obecnego Zimbabwe. Tradycyjne opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie mówią że Thulamela i znajdujące się w odległości 15 km w kierunku zachodnim Makahane były stolicami ludu Shona. Dużo później bo na początku XVI wieku portugalscy kupcy zaczęli używać te same szlaki i ich zapiski pokrywają się z historią mówioną.

Thulamela odkryta została przez tropiciela zatrudnionego przez zarząd Parku Krugera. Zauważył on dziwne ustawienie głazów wokół szczytu pagórka. Zaproszono grupę naukowców z Uniwersytetu Pretorii i udowodniono że są ślady tajemniczej cywilizacji.

Podjechaliśmy ile się dało do szczytu pagórka, resztę musieliśmy pokonać na piechotę pod czujnym okiem Erika uzbrojonego w sztucer. Erik był jednym z sześciu osób, które pomagały w badaniach naukowych polegających na odbudowie ścian Thulameli. Powiedział nam że używano do rekonstrukcji tylko kamienie leżące obok ruin żeby mieć realne wyobrażenie oryginalnej wysokości i szerokości muru. Przy wejściu znajduje się ogromny kawał granitu, długości około jednego metra wystający z ziemi, zwany monolit. W języku Venda nazywa się to mafaru, w języku Shona - gandzelo. Zgodnie z tradycją, takie monolity były ustawiane na magicznych mediach zakopanych głęboko w ziemi przy wejściu do zamku w celu odstraszania złych duchów. Wielu ludzi do tej pory jest w stanie słyszeć bicie bębnów dochodzące nocą z tego miejsca.

W cieniu baobabu słuchaliśmy opowieści Erika. Znaleziono tutaj dowody życia socjalnego. Te dwa kwadratowe wycięcia w baobabie mogły być zrobione w celu utrzymania konstrukcji nośnej dachu.

Po odkryciu miejsc gdzie grzebano zmarłych, naukowcy z Uniwersytetu Pretorii odkopali dwa szkielety, jeden z nich to kobieta pogrzebana w pozycji losha, czyli leżąc na lewym boku z twarzą skierowaną w kierunku wschodzącego słońca, skąd jak się przypuszcza szczep pochodził, z rękami w pozycji modlitwy pod lewym policzkiem. W tradycjach ludu Venda pozycja ciała w grobie cały czas odgrywa bardzo ważną rolę. Kobieta miała wzrost około 1.73 m, była mocnej budowy i prawdopodobnie to jedna z żon króla dlatego że pogrzebana była biżuterii. Badania izotopów węgla wskazują że kobieta żyła w XVII wieku, co najmniej 200 lat później niż drugi znaleziony szkielet. Należał on do mężczyzny, prawdopodobnie kulejącego na jedną nogę. Jego budowa wskazuje że nie parował on ciężko i prawdopodobnie pełnił rolę szamana. Żył około roku 1450, co może świadczyć że Thulamela nie była jego ojczyzną. Istnieje teoria że jego ciało zostało przyniesione z Great Zimbabwe. Próbowano też wyjaśnić znaczenie Królewskiego Kamienia, czyli kawałka kości reprezentującej dziedzictwo tronu. Następca musiał połknąć kość, która była wyrzygana przez poprzedniego króla. W przypadku mężczyzny tutaj znalezionego, "Królewski Kamień" był cały czas w żołądku co mogło świadczyć że był on zamordowany.

Jeszcze jedno miejsce gdzie grzebano zmarłych odkryto w środku kamiennego ogrodzenia, w wyższych partiach góry.

Datę pochodzenia spalonych na ognisku kawałków drewna ustalono na lata od 1550 do 1650.

Po powrocie do Pafuri River Camp, zaraz przed bramą Pafuri, menadżer Dave opowiedział nam o dowodach handlu z arabskimi kupcami. Jeśli uważnie spojrzymy wzdłuż doliny rzeki Zambezi spotyka się palmy ilala, w których cieniu odpoczywali kupcy. Ten gatunek palm nie rośnie oryginalnie w tej części Afryki. Drzewa te były sadzone w czasie podróży. Takie same palmy spotyka się na wyżynach w Zimbabwe w Nyange. Na Google Earth możesz nawet zobaczyć te palmy.

Prowincja Limpopo posiada dużo więcej tajemnic, jeśli byłeś już tutaj, zawsze będziesz chciał powrócić po więcej.

--
Stopka

Autor, Waldemar Delekta, miłośnik Afryki. Prowadzi biuro Africangamesafari specjalizujące się w organizacji tanich wypraw do rejonów Afryki Południowej.

Artykuł pochodzi z serwisu artykuly.com.pl - Twojego źródła artykułów do przedruku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz